Letni pobyt nad polskim morzem - jak powszechnie wiadomo - rzadko kiedy bywa całkowicie udany. Zimna woda, pogoda w kratkę, tłumy ludzi i wysokie ceny - skutecznie równoważą niewielką odległość nad morze, jak i względną łatwość znalezienia kwatery. Zachwyceni bardzo udanymi poprzedniorocznymi wakacjami spędzonymi nad Morzem Czarnym, w Bułgarii, zdecydowaliśmy się na spędzenie kolejnych wakacji nad ciepłym morzem. A żeby zobaczyć jak najwięcej, jak też by nie jechać znów do tego samego kraju, rozważamy gdzie pojechać i co odwiedzić. Nasze myśli krążą wokół Chorwacji. Jednakże niemal wszystko, co się tyczy Chorwacji, jednoznacznie potwierdza zasłyszane opinie, że w Chorwacji jest bardzo drogo i to do tego stopnia, że sporo osób wiezie ze sobą nawet żywność. Z kolei z innych, nielicznych ale interesujących opinii wynika, że położona niedaleko dalej Czarnogóra jest krajem bardzo pięknym i malowniczym, a przy tym umiarkowanym cenowo i niemal zupełnie pozostającym na uboczu głównych tras turystycznych. Po namyśle decydujemy zatem, że wakacje roku 2007 spędzimy właśnie nad czarnogórskim morzem.
Spędzam długie godziny przed komputerem, szukając w zasobach internetu wszystkiego co może być potrzebne.
Znajduję więc i forum o Czarnogórze, jak też najrozmaitsze strony polskie i obce, na których napisano wiele interesujących informacji. Z tych informacji generalnie wynika, że północna część wybrzeża Czarnogóry jest bardziej europejska (czyli Budva, zatoka Kotorska, Bar itd.), zaś część południowa, w okolicy Ulcinja, ma charakter zdecydowanie bardziej orientalny. Tam też jest najtaniej. Marzy mi się również wypoczynek na Wielkiej Plaży koło Ulcinja - jest to kilkunastokilometrowa, piaszczysta plaża, ponoć najdłuższa z piaszczystych plaż nad całym Adriatykiem. Ważymy decyzję przez kilka tygodni i dochodzimy do wniosku - jedziemy w okolice Ulcinja.
Wśród kolejnych ofert zwracam uwagę na jedną z nich - apartament w pięknej willi, z widokiem na błękitne morze, stosunkowo niedaleko od plaży, za 40 E. Kontakt z panem właścicielem jest bardzo dobry, jest on bardzo uprzejmym człowiekiem, poprawnie piszącym po angielsku. Oczywiście nie ma najmniejszego problemu z rezerwacją w umówionym terminie, jedynie o co prosi ów pan, to skontaktowanie się z nim około tygodnia wcześniej, celem wpłacenia zaliczki.
Zadowolony więc, znów zajmuję się powoli wszystkimi przygotowaniami do wyjazdu. A kiedy zbliża się nieuchronnie początek sierpnia, wysyłam maila do miłego pana o imieniu Latif prosząc o podanie numeru konta, gdyż chcę wpłacić zaliczkę. Mija jeden dzień, drugi, trzeci - i nic. Cisza. Wysyłam maila ponownie. Znów to samo. Zaskoczony i poirytowany wysyłam trzeciego maila. Odpowiedzi nadal nie ma. Zatem na trzy dosłownie dni przed wyjazdem wysyłam do pana Latifa kolejnego maila, w którym uprzejmie go informuję, że ponieważ się nie odezwał na kilka maili, toteż nie wpłacam zaliczki, bo nie mam jak, ale przyjeżdżamy do pana Latifa zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, czyli w umówionym terminie. I tu, o dziwo, odpowiedź jest błyskawiczna. Pan Latif pisze, że strasznie mnie przeprasza, ale na obecną chwilę to ma wszystko pozajmowane. Bo ma masę gości i nie wie, kiedy oni się wszyscy porozjeżdżają. Pisze, że jeśli przyjadę nie za dwa, ale za sześć dni, to będzie idealnie, bo wtedy już będzie mieć wolny apartament a w ogóle to będzie najcudniej na świecie, gdyż teraz jest strasznie dużo ludzi na Wielkiej Plaży, a za sześć dni to nie będzie ich niemalże w ogóle. Dodaje uprzejmie, że jeżeli jednak przyjadę w tym pierwotnym terminie to on mi oczywiście postara się pomóc w znalezieniu kwatery na te parę dni, bo może przenocuje nas jego rodzina, a w ogóle że jakoś to będzie. Ale za sześć dni to będzie naprawdę super.
Odpowiadam panu Latifowi żeby się nami nie przejmował wcale a wcale ... i że widocznie w naszych językach słowo "rezerwacja" znaczy zupełnie różne rzeczy. Życzę mu z odpowiednią ironią - good luck - i wyrzucam jego maile do kosza.
Cóż. Wyjazd mamy za dwa dni, a z kwaterą sucho. Znów stoimy w punkcie wyjścia. Zastanawiamy się. Ponownie śledzimy forum o Czarnogórze. Czy znów jechać w okolice Wielkiej Plaży ?
Po dłuższym namyśle zmieniamy kierunek. Jeżeli w okolicy Wielkiej Plaży są sami tacy słowni i uczciwi panowie jak ten pan, którego imienia zapomniałem, oraz jak pan Latif, to wolę się nie denerwować. Nie mam ochoty denerwować się na miejscu i pilnować non stop, czy ktoś mnie nie orżnie. W końcu zapada decyzja - jedziemy do Petrovaca.
Z lektury postów na forum wynika, że jest to niewielkie, spokojne miasteczko, idealnie nadające się do wypoczynku rodzinnego, pozbawione hałaśliwych dyskoteki i typowej dla takich nocnych rozrywek klienteli. Jest ponoć bardzo ładne, choć nieobfitujące w zabytki. Ze znalezieniem noclegów również nie powinno być problemu. Dodatkowym plusem jest to, że do Petrovaca jedzie się kilkadziesiąt kilometrów bliżej niż w okolice Ulcinja.
Jedyny minus jest taki, że trzeba liczyć się z nieco bardziej uciążliwą podróżą, gdyż jadąc w ciemno trzeba tak wyliczyć, by znaleźć się na miejscu sporo wcześniej. Wymaga to zatem zrobienia pierwszego dnia jak największej ilości kilometrów. Ale damy radę.
O trzeciej nad ranem ruszamy zatem spod domu.
poprzednia strona <<<< | następna strona >>>>
pierwsza strona |
strona główna